Lumbago

15086447_10154113289278295_873915285_nGwoździ już nie kopcę parę miesięcy, ale zostało mnie wychodzenie przed pracę i opierando o witrynę lub czasami o taki kaseton, co się w środku zdjęcia rolują. Stałem tam i dziś. Uwagę moje przykuła babeczka na pasach oczekująca możliwości przejścia bez łamania reguł oraz przepisu o bezpieczeństwie. Patrzę na nią i sobie myślę – no to żeś niezłe skoki przyturlała na wtorek, Elżuniu. Zamszyk. Kolor popielaty oraz drewniany sztyblet w podobie jak kijek na wampira. Kapotkę miała taką niby na jesień, ale krótszą odrobinę. W sposób ażeby póki co, to jeszcze kawałek patyków pokazać. Stoi i uśmiech każdemu rozdaje. A to w lewo, a to w prawe stronę. Uśmiech trochę, jak by jej się paliwo zakończyło w miejscu Rondo Wiatraczna. Karta przetargowa na pomoc. Cham czasami nie jestem, więc bez zaczepki pytam – o jakie jej pomoc się rozchodzi? Bo widzę naocznie, że ani na zielonym, ani na czerwonym nie rusza się nawet centymetr. Tyko gibie kawałek na boki. No i masz. Wyczułem kłopot jak celnik bursztyn w skarpetach. Z tego buta co miała paradować galowo po mieście jedna część utkła w studzience. Śpikulec dokładnie. I żaden taneczny ruch biodrem lub kolanami nie dawał jej poczucia wolności. Na pomoc zaoferowaną zareagowała łzami szczęścia. Szkopuł polegał na zupełnym braku pomysłu w jaki sposób dotykać obce facetkę w centrum miasta, żeby nie otrzymać przydomka tramwajowego ocieracza. Ludzi kupa. Zacząłem delikatnie. Niczym taka gra przed konkretną szarpaczką za nogę. Czyli Pani szanowna mnie chwyci za ramię, a ja panią. Parę minut wspólnej bujanki i wyglądania na konkursowe parę w zawodach o mistrza Lambady nic nie dało, prócz potu na skroni. Chwilę później, dodając pikanterii, chwyciłem babę wpół, a drugą szarpałem wściekle zamszaka. W tym samym momencie baranek z kaptura tego kożuszka robił mi mocno pod górę. Miałem dość a śpikulec nie dawał za wygraną. Taki remis ze wskazaniem na buta. Kolejna roszada ustawiła moje dłonie na śliskiej od lajkry nodze pod kolanem. Tutaj należy nadmienić, iż dla mężczyzny po czterdziestce, dotykanie rajtuzy z dołu w kierunku kobiecej przyjemności, nie jest obojętne. Robiło się niewesoło. Nie ułatwiał także kierowca z przewozu, który stanął na kolejnej porcji świateł czerwonych i widząc nas, wył ze śmiechu . Kożuch, w którego pachę wciskałem nos, zalatywał trochę kozłem, a trochę środkiem na latające owady, które mieszkają w szafach i na pawlaczu. Pomimo konkretnej gimnastyki, przypominającej taniec godowy  kreta – obcas nie drgnął. Teraz tylko brakowało, żeby facetka zaczęła mi szybko oddychać do ucha, wydając ciche pojękiwania. Uuu. Sekundy mnie dzieliły od tego, by ona poczuła, jak naprawdę mocno chciałem jej pomóc. Na takie właśnie momenty przypominam sobie coś, co mnie raczej mocno odcina. Typu -kiedy rata w banku? Albo jak zgubiłem rower. Ewentualnie babę z kiosku z Rakowieckiej. Niestety nie tym razem. Z każdym uderzeniem serca czułem rosnące zaangażowanie z mojej strony. Aaaa! Lumbago ! Na cały glos krzyknąłem i na wpół zgięty zacząłem wycofywać się moonwalkiem. 15086803_10154112643328295_2113350921_nKobita nie chcąc się wywrócić, mocno chwyciła mnie za rękę i zaczęła ciągnąć do siebie. Luźny dres w tym przypadku nie dostarczał luzu. Odskoczyłem w ostatniej chwili, od razu siadając na schodek przy wejściu do kantoru obok. Babka cudem but wyjęła, nie niszcząc cholewki. Podeszła do mnie i wyciągając rękę z podziękowaniem czekała aż wstanę. Teraz to już tylko mogłem sobie przypomnieć jak kiedyś na wakacyjnym wyjeździe podglądałem na mazurskiej wiosce gospodynię, która rozwieszała pranie. Podnosząc ramiona, miała więcej włosów pod pachami, jak na głowie. Pamiętam z tamtego dnia wszystko. Kolor plastikowych spinaczy i puszkę z obdrapaną etykietką, w której je trzymała. Nawet koszulkę z napisem Takewon do – jaką miałem na sobie. – Słucham? Nie. Nic mi nie jest. Nie ma za co. Już wstaję.

Pomogło. Jak tak sobie pomyślę, to chyba od tamtej pory nie przepadam za długimi włosami…

Autor: Wojtek Friedmann

Instagram @wojtek_friedmann

9 myśli na temat “Lumbago”

  1. Panie Friedmann, pierwszy artykuł Pana czytam i zachwycony co niemiara jestem! Będę tu na pewno stałym bywalcem. Myślałem, żeś Pan zdjęcia tylko cyka namiętnie a tu taka heca. Kłania się „Subiektywnymokiem”

    Polubione przez 2 ludzi

  2. Wszedłem tu tylko po to, by zgłosić zażalenie. Mianowicie chciałbym przeczytać coś nowego, a tu od listopada cisza. Panie Wojtku, niech Pan coś z tym zrobi. Bo kurde zacznę czytać wszystko od początku.

    Polubione przez 1 osoba

  3. świetne to i przestrzenne, aż miło czuć jak neuronki w głowie strzykają, falują. Chce się tę opowieść , poszerzyć jak łąkę na wzgórzu , i zjechać sankami po tej trawie, po mleczach, stokrotkach na łeb na szyję, aż do ostatniej stronicy. Proszę pisać Panie Wojtku, najlepiej piszę się rano.

    Polubienie

  4. świetne to i przestrzenne, aż miło czuć jak neuronki w głowie strzykają, falują. Chce się tę opowieść , poszerzyć jak łąkę na wzgórzu , i zjechać sankami po tej trawie, po mleczach, stokrotkach na łeb na szyję, aż do ostatniej stronicy. Proszę pisać Panie Wojtku, najlepiej piszę się rano.

    Polubienie

Dodaj komentarz