Święty

Tylko dla dorosłych, chociaż jak dziecko przeczyta, to też mu nic się nie wydarzy. Najwyżej trochę mu się wiara zachwieje, niczym pokojowy malarz na kulawej drabinie. Z okazji takiej, że ostatnimi czasy sprzątam trochę w swoim życiu to i za te sprawę się wziąłem. Na myśli mam wierzenie w świętych. O Mikołaja się rozchodzi w szczególe. Wyznając różne prawdy życiowe, na ten przykład: nie przekręcisz przekręta – sprawa zamknięta albo jak zobaczę to uwierzę; w plecak zabrałem ciepłe skarpetki, co dostałem po upojnej nocy od jednej facetki i kurkę napakowaną pierzem jak kaczy kuper Czytaj dalej „Święty”

PODRÓŻ

Jeden facet był, co płakał. Na okrągło. Nie wiem, gdzie on mieszkał, bo usłyszałem tą opowieść w pociągu w zasadzie. Dla określenia bardziej geograficznie, to mogę napisać tylko skąd jechał pociąg dokąd. Tylko pewny nie jestem, że ten, co płakał mieszkał w którymś z tych miast.
pociag2Ogólnie nie należę do fanklubu Krakowa. Poznania jeszcze częściej nie odwiedzam regularnie, ale wtedy z Krakowa jechałem do domu akurat. No więc jadę. Pośpiechem. Obok mnie jedzie kobita. Babeczka. Oczywiście ładna jak awizo. Nigdy mnie się nie zdarzyło, żebym podróżował ramię w ramię z kimś wizualnie estetycznym ponad średnią. Raz. Ale mówić o tym nie chcę, bo mnie zrobiła na koszty. Walkman mi świsła, jak zasnąłem. Więc albo ktoś usiądzie koło mnie, co je albo co śpi. Ja to przed podróżowaniem nie jem. Albo bilet, albo jedzenie. Więc siedzi obok i je. Nie pogada wcześniej tylko później. Jak się naje. Spożywa te frykasy Czytaj dalej „PODRÓŻ”

ODESSA

Jakie mądrości są zawarte w książkach, to wiedzą tylko ci, którzy je czytają. Albo jak ktoś spostrzegawczy jest. I usłyszy bokiem. W tramwaju. 14394008_10153940567748295_664349322_oA jak jeszcze ma dobrą pamięć – nie tylko do tego, co mu kto winien albo jak mu sąsiad po imieninach nieelegancko powiedział – to można tytuł przytoczyć. Zabłysnąć potem i na uczonego wyjść nawet bez straty czasu wolnego na czytanie. No bo w pracy się nie liczy. W pracy każdy czyta, bo mu się nudzi. Pali się też dużo. Im więcej do roboty, tym się więcej kopci. Czasami to od razu widać, że się czegoś nie zdąży zrobić. Z góry. Na ten przykład, że z góry to ja mam sąsiada. Simpatyczny. Nie czyta, bo właśnie nie jest pamiętliwy. I jak czyta, to nie pamięta o czym. Ja lubiłem książkę „Lato zielonej gwiazdy”. Lubiłem też moje dzieciństwo. Lubiłem lata osiemdziesiąte. Często sobie przypominam, ale nie nachalnie. Nie wszystko razem. Przypominam sobie jakieś zdarzenie i wtedy robi mi się ciepło. Powoli. Nie wolno sobie przypominać wszystkiego od razu, bo wspomnienia się dewaluują jak stara złotówka. Albo szkolna miłość. Takie wspomnienie ma kolor. Zapach. Trzeba je dawkować. Trzymać głęboko w kieszeni albo skrytce za blokiem. Kto z bandy zdradzi miejsce skrytki, czeka go śmierć albo wysmarowanie japy startymi łupinami włoskich orzechów. Tak, żeby kapusia było widać z daleka parę dni. Wspomnienia są podróżowaniem w czasie. Na luzak. Bez kosztów. Właśnie tak pojechałem do Odessy. Czytaj dalej „ODESSA”

CYPR

cyprAżeby najpiękniejszą facetkę na własne oczy poobejrzeć, musiałem trafić bilet samolotem przez morze z wyspy Cypr aż w kierunku Greckiej stolicy. Wiadomo już, że podejmuje zatrudnienie w charakterze stewardessy. Niby takie elegancje posiada się w pakiecie angażu, jednak ta babka miała jej za dwie. Żeby nie oderwać oczu od niej, nie przeszkadzał mnie nawet rondel przyczepiony do fryzury. Taki letko na bok. Włosy starannie przyklepane niczym umowa słowna wśród przyjaciół traktująca o pożyczeniu gotówki w kwocie trzysta złoty. Kombinezon posiadała w kolorze, który mnie przypomniał ocean. Ocean wspomnień jak miałem śliwkę pod okiem w szkole początkowej. Tak na granicy lila i granatu, z przewagą fioletu. Perfumy, którymi obdarowała ramiona, nadgarstki oraz kawałek skóry za uchem w kierunku szyi,

Czytaj dalej „CYPR”